Minęło już trochę czasu od niedokończonej opowieści niedzielnego spaceru na początku marca. Czas więc zabrać się za zaległości, ponieważ pogoda ma się ku lepszemu i będzie można wybrać się rowerowo na nieco większe keszobranie (Żona po ostatnim incydencie obowiązkowo w kasku :)). Ale wracając do rzeczy, chciałbym skupić się na kontynuacji owego niedzielnego spaceru. Po zwiedzeniu wieży ciśnień, poszliśmy do kolejnego, ciekawego miejsca, a dokładnie do luksusowej kolonii domów robotniczych - osiedla patronackiego Donnersmarcka. Kolonię tworzy czterdzieści wolnostojących, podobnych do siebie budynków. Wszystkie praktycznie "na jedno kopyto", czyli: cztery mieszkania na trzech kondygnacjach. Mimo wielu zniszczeń miejsce to nadal zachwyca swoim wyglądem. po więcej info odsyłam tutaj. Kiedy rozglądnęliśmy się po osiedlu, zabraliśmy się za szukanie kesza, który znajdował się w miarę widocznym (dla nas) miejscu tuż przy ulicy, chociaż początkowo obstawialiśmy, że będziemy musieli poszperać trochę na wspomnianym osiedlu. Mimo przystankowych kloszardów, udało się w miarę szybko podjąć probóweczkę o symbolu GC57A48. Owa skrzynka znajdowała się przy płocie, który najwidoczniej był już dość stary, ponieważ zrósł się w niektórych miejscach razem z drzewem. Tyle w temacie, udajemy się dalej.