GC#106 Nasi przodkowie (Wietrzychowice)

18:36 BrokenBrancH 0 Comments


Pomijając fakt ukazywania się postów na stronie, pomijając tłumaczenie i wyjaśnianie dłuższej nieobecności - tak po prostu zabieram się za nadrabianie lipcowych zaległości. A więc - ostatni post był o naszej wyprawie urlopowej po Wielkopolsce, gdzie wybraliśmy się od kesza do kesza, aż natrafiliśmy na rezerwat archeologiczny mieszczący się we wsi Gaj, nieopodal Izbicy Kujawskiej. Podjeżdżając samochodem niedaleko miejsca, zauważyliśmy grupę ludzi i prowadzone wykopaliska. Aktualnie siedzieli w cieniu i odpoczywali. Podchodząc, szukałem wzrokiem charakterystycznej budki dla ptaków, w której miałby się znajdować kesz. Pobłądziłem trochę wzrokiem i jest - tyle, że dość wysoko - bez drabiny może się okazać problematyczne. No to traktując ekipę archeologów jako przysłowiowych mugoli, zaczynam się rozglądać po okolicy i nagle ktoś do mnie woła: "Proszę tam nie wchodzić" - kierownik grupy archeologów, która aktualnie prowadziła pracę nad grobowcem obok. Podchodzimy i przedstawiamy się w jakim celu tu przybyliśmy i skąd (Panie 300 km tu jechałem... :) ). Po zdradzeniu naszej geocachingowej misji, sympatyczny Pan wyciągnął aparat i pokazał nam co ciekawego znaleźli - szkielet dziecka, który ma 5500 lat. Nieźle zachowany jak na ten wiek. Więcej można poczytać w artykule Gazety Pomorskiej, której link zamieszczam tutaj. Po wymianie uprzejmości czas zabrać się za kesz. Pierwsze o czym pomyślałem to, że archeolodzy pewnie mają drabinę - niestety nie mieli. Druga myśl - hmmm w sumie to mam coś z naczelnych, więc postaram się wdrapać na to drzewo. O dziwo udało się wejść, sposobem w jakim wchodziło się kiedyś na trzepak, jednak kora drzewna nieco połechtała moje łydki dość konkretnie, a listki zazieleniły moje spodenki - ale co tam, jestem na górze więc szperam. Odchyliłem dziuplę z karmnika i jest - GC4KY2H. Ekipa archeologów kibicowała oczywiście w przedsięwzięciu. Wpis i hmm - jak zejść? Sposobem podobnym do wejścia, jednak i tym razem łydkom się oberwało i spodniom. No cóż, żona trochę marudziła, że jestem niepoważny - ale ja tam jestem zdania, że na urlopie człowiek powagę powinien zostawić w domu. Tak się też stało. Pokiereszowany, ale szczęśliwy ze znaleziska udałem się do kolejnej skrytki.









0 komentarze: